Zbliża się
koniec kwietnia, Kraków wygląda pięknie mimo kapryśnej pogody. Dobrze czuję się
w tym mieście, choć tęsknota za Rzeszowem nie pozwala mi zapomnieć o miejscu,
gdzie powinnam być. Do stolicy Małopolski przyjechałam by złapać oddech, by dojść do porozumienia sama ze sobą i zrozumieć pewne sprawy. Powoli, małymi kroczkami wracam na
właściwą drogę.
Zamykam
książkę kiedy rozlega się rytmiczne pukanie do drzwi, a do pokoju zagląda Olga.
- Oliwia, masz
gościa.
Olga to
koleżanka mamy z dawnych lat. Zgodziła się mnie gościć przez te kilka miesięcy,
a ja, dzięki jej towarzystwu, odżyłam po tamtych dziwnych wydarzeniach.
Wygładzam
nakrycie na kanapie i czekam aż gość przekroczy próg pokoju. Kiedy widzę
uśmiechniętego Paula robi mi się ciepło na sercu.
- A ty znowu z
nosem w książce? Dałabyś już sobie spokój.
- Chciałam ci
przypomnieć, że mam zawalony rok i muszę się sama dokształcać.
Niestety nie
byłam w stanie wrócić na uczelnię. Ten rok mi przepadnie, ale w mieszkaniu Olgi
jest tyle książek dotyczących prawa i wielu innych rzeczy, że spokojnie mogę
sama zapoznać się z wieloma zagadnieniami. A na studia wrócę. Tylko jeszcze nie
wiem czy nie zostać tu w Krakowie.
- Siadaj.
Napijesz się czegoś?
Podnoszę się
by przynieść Paulowi sok, ale on kręci głową więc ponownie siadam na kanapie.
- To mów co u
ciebie.
- Właśnie
skończyłem sezon. Zdobyliśmy Mistrzostwo Polski – mówi skromnie, a ja z radości
rzucam mu się na szyję.
- To super.
Dumna jestem z ciebie.
- Tylko
szkoda, że nie było cię na meczu.
Trochę czuję
się winna. Wyjazd do Krakowa nie pozwolił na to by moja znajomość z Paulem
rozwijała się prawidłowo. On już pozbył się Jasmine ze swojego życia, mama
pomogła mu uporać się z rozwodem. Jego była żona wróciła do Stanów.
Cisza, która
zaczyna dominować nie jest sprzyjająca, ale boję się ją przerwać. Decyduje się
na to Paul.
- Właściwie
wpadłem, żeby się pożegnać. Muszę jechać do Stanów na zgrupowanie. Wiesz, sezon
reprezentacyjny.
- No tak.
Nie wiem co
mogę więcej powiedzieć. Wiem, że będzie mi go brakowało, bo już tu w Krakowie
strasznie za nim tęskniłam, mimo, że dzwoniliśmy do siebie niemal codziennie.
Nie chciałabym, żeby nasz kontakt zupełnie się urwał.
- Ale w
październiku chyba przyjedziesz na ślub mamy i Andrzeja – pytam z nadzieją.
Wiem, że Paul jest na liście gości, bo mimo, że do października jeszcze szmat
czasu, to mama ma już wszystko zaplanowane. Dobrze, że związała się z
Andrzejem. Wybaczyłam jej to kłamstwo o ojcu. Długo rozmawiałyśmy i
zrozumiałam, że w ten sposób chciała trzymać mnie z dala od ciemnych interesów
ojca. Pewnie gdybym była na jej miejscu zrobiłabym to samo.
Jeśli chodzi o
ojca to wyjechał. Ale już nie za granicę, tylko do Warszawy. Kilka razy
zapraszał mnie do siebie, ale chyba nie wybiorę się do stolicy. Od mamy wiem,
że ojciec dzięki znajomościom znalazł pracę, ale już nie w kancelarii, a
jakiejś dużej firmie. Po tym jak wyszła na jaw sprawa z Ramzesem, bo tak w
środowisku mówią na właściciela Opery, ojciec stracił prawo do wykonywania zawodu.
I tylko jakimś cudem uniknął większej kary.
Jeśli chodzi o
samego Ramzesa to toczy się przeciw niemu tyle postępowań, że chyba do końca
życia nie wyjdzie zza krat. Już choćby za zabójstwo Dominika czeka go długi
wyrok. Do tego dochodzi jeszcze handel narkotykami, szantaż, zmuszenie Huberta
do zabójstwa, kierowanie grupa przestępczą i korupcja. To właśnie od tej
korupcji wszystko się zaczęło, a ja w końcu dowiedziałam się jak było naprawdę.
Ojciec i matka Zuzy dali się przekupić Ramzesowi. Za dużą sumę pieniędzy
spreparowali dowody i Ramzes uniknął skazującego wyroku. Zaraz potem jakiś
członek jego gangu potrzebował wsparcia w sądzie, ale ani ojciec ani matka Zuzy
nie chcieli ponownie godzić się na oszustwo. Wtedy Ramzes się wściekł. Kazał
zwrócić wszystkie pieniądze i straszył, że doniesie o łapówce. Ojciec i pani
Jola mocno się przestraszyli. Zwrócili mu wszystko co do grosza, ale widmo
prawdy, która zniszczyła by nie tylko ich karierę sprawiło, że zdecydowali się
na ucieczkę. Matka kiedy dowiedziała się o tym wszystkim zażądała rozwodu. Mi
powiedziała, że ojciec zostawił nas dla innej.
- Jasne, że
będę na tym ślubie. Nie mógłby sobie odpuścić, zwłaszcza, że duża impreza się
szykuje.
I to jak.
Matka chce rozpocząć nowe życie z duża pompą więc zaprosiła do pomocy Olgę. A
Olga ma taki zmysł estetyczny i tyle pomysłów na uatrakcyjnienie przyjęcia, że
będzie się działo. Fakt, że będzie tam też Paul powoduje, że już nie mogę
doczekać się tego wydarzenia.
- A ty długo
jeszcze zamierzasz się tu ukrywać?
Wiem czemu ma
służyć to pytanie. Ma zmusić mnie do podjęcia decyzji i ostatecznego
rozliczenia się z tamtymi sprawami. Jak to mówią czas leczy rany. I pozostawia
blizny na pamiątkę.
- Paul dobrze
wiesz, że to nie takie proste. Tam zaraz nachodziłby mnie Kostecki. No i
Hubert…
- Nie
zapominaj, że dzięki temu policjantowi wszyscy żyjemy.
Praktycznie
każdej nocy śni mi się ten dzień. Tak chwila, kiedy właściciel Opery złapał
moją dłoń i wymierzył w Paula i Huberta.
Gdyby nie Kostecki, który wpadł razem ze swoją grupą operacyjną i nie strzelił
w kierunku Ramzesa, któryś z dwójki moich przyjaciół już by nie żył. A tak obaj
byli cali i zdrowi. Zadziwiające było to, że to Hubert powiadomił Kosteckiego
co się dzieje i gdzie prawdopodobnie Ramzes będzie nas przetrzymywał. Majewski
wykonał telefon do swojej sąsiadki, a ta powiadomiła Kosteckiego, bo jak się
okazało jest jego babcią.
Paul ma rację,
że zawdzięczamy Kosteckiemu życie, ale gdyby nie Hubert pomoc mogłaby przyjść
za późno…
- A z Hubertem
też w końcu powinnaś porozmawiać. Nie możesz go unikać do końca życia.
Prawda o
Hubercie, Zuzie i Dominiku okazała się bardziej bolesna niż przypuszczałam. To
Hubert udusił Zuzę. Zrobił to po części ze strachu, a po części ze złości. Zuza
czuła, że dziej się coś złego od kiedy pojawił się Dominik. Chłopak próbował
nakłonić ją do spotkania z Ramzesem, a ona z kolei miała namówić mnie. Obie
miałyśmy wpaść w szpony tego szaleńca, po to by nasze rodziny poczuły to samo
co on. Ramzes musiał już wtedy wiedzieć, że jego syn jest na straconej pozycji.
Że to przez niego wpadł w sidła nałogu i nie ma już dla niego ratunku. Zuza i
ja też miałyśmy stać się takimi straceńcami…
Dominik
namówił Zuzę na spotkanie z Ramzesem. Nawciskał jej bajeczek o tym jak to
mężczyzna został poszkodowany przez jej matkę i mojego ojca. I Zuza była gotowa
iść i posłuchać żalów właściciela Opery. O to właśnie pokłóciła się z Hubertem
tamtego wieczora pod klubem, gdzie widział ich Adrian. Moja przyjaciółka nie
wiedziała, że to już jej ostatnia rozmowa, bo w żyłach już krążyły substancje
otępiające umysł, które Dominik dosypał jej do soku. Przynajmniej nie czuła
bólu gdy Hubert zacisnął jej na szyi swoje palce. Majewski zrobił to z powodu
lufy pistoletu, którą Ramzes przyłożył mu do skroni. Ja do tej pory czuję ból,
kiedy o tym myślę.
Do Dominika
dopiero wtedy dotarło dla kogo pracował. Pomógł Hubertowi uciec, bo Majewski
pracując w Operze był pod stałą obserwacją Ramzesa. Kiedy obaj próbowali
uchronić swoje życie, zupełnie przez przypadek w paradę wszedł im syn Ramzesa i
na ich oczach zginął. Choć właściciel Opery doskonale wiedział, że nie ma w tym
żadnej winy chłopaków to obsesja pomszczenia syna tak się w nim zagnieździła,
że nic nie było go już w stanie powstrzymać. Dopadł Dominika, ale co
paradoksalne całą winą obarczył mojego ojca. Bo gdyby ojciec te kilka lat temu
nie wziął od niego tych pieniędzy, gdyby matka Zuzy nie spreparowała tych
dowodów, to Ramzes poszedłby siedzieć, a jego syn nie miał tak łatwego dostępu
do narkotyków. Właściciel Opery nie mógł pogodzić się z myślą, że to on
wciągnął syna w to bagno. Odnalezienie i ukaranie innych było dla niego jednym
sposobem by do końca nie zwariować.
- Chciałabym
wybaczyć Hubertowi, ale nie wiem czy potrafię – wiem, że mogę Paulowi
powiedzieć wszystko co czuję. Gdyby nie było go tam wtedy to nie wiem co by się
stało. Była taka chwila, że moja wściekłość na Huberta osiągnęła szczyt
krytyczny. A gdybym strzeliła? Byłabym taka sama jak Ramzes. Ale na moje
szczęście był tam Paul. I jednym krótkim spojrzeniem przekonał mnie, że nie
warto. Że to nie ja jestem od wymierzania sprawiedliwości, że to chora gra.
- Myślę, że
powinnaś spróbować. On tego potrzebuje.
Paul ma rację.
To wszystko należy już do przeszłości. Teraz trzeba budować przyszłość.
- Spróbuję.
Amerykanin przyciąga
mnie do siebie i długo tkwimy w szczelnym uścisku. A te upływające minuty
utwierdzają mnie w przekonaniu, że pora wracać. Że to w Rzeszowie jest moje
życie.
- No Oliwia,
na mnie już czas. Zaraz mam samolot do Stanów.
Mimo, że Paul
nadal siedzi koło mnie, to czuję w środku narastającą pustkę. Do Rzeszowa
chciałam wrócić przede wszystkim dla niego. I teraz mogę pluć sobie w brodę, że
zmarnowałam tyle czasu zaszywając się tu, w Krakowie.
- Trzymaj się
Oliwia – Paul składa na moich ustach krótki pocałunek – I nie miej takiej miny.
Zostaję w Resovii jeszcze na przyszły sezon – wychodzi, ale nie zostawia mnie
samej. Pustkę, którą jeszcze przed chwilą czułam wypełnia nadzieja, że ten
pocałunek nie był ostatnim.
KONIEC
***
I takim to oto sposobem żegnam się z Oliwią i Paulem, choć muszę przyznać, że podczas pisania tego ostatniego rozdziału po głowie krążyła mi myśl, by napisać o nich kolejną część. Nie mówię tak, nie mówię nie, z moimi pomysłami nigdy nic nie wiadomo.
(Mam wrażenie, że sknociłam ten rozdział).
Nadeszła pora na podziękowania. A więc dziękuję wszystkim i każdemu z osobna, którzy zawitali tu na chwilę bądź na dłużej, tym którzy pisali komentarze bądź nie pisali. Dziękuję tym, którzy choć trochę zżyli się z tymi bohaterami. Dziękuję wam bardzo, że tu byłyście (bo chyba żaden pan tu nie zajrzał).
Był to mój pierwszy blogi i tyle tu było niedociągnięć, że głowa mała, ale jak to mówią pierwsze śliwki robaczywki. Następnym razem będzie lepiej bo człowiek najlepiej uczy się na błędach i w praktyce;)
Nie żegnam się z blogową przygodą. Muszę przyznać, że mocno to wciąga, a moja wyobraźnia jak na razie ma się całkiem dobrze i pozwoliła mi stworzyć coś nowego. O byłym Resoviaku, który obecnie szuka szczęścia w Rosji ( i nie jest to bynajmniej Grozer, choć tak myślę, że na niego też przyjdzie pora:-D).
Pozdrawiam was wszystkich serdecznie i mam nadzieję, że miło spędziłyście czas czytając moje wypociny.
Całe opowiadanie dedykowane jest Oli, ale Ty o tym doskonale wiesz.
Do zobaczenia na nowym blogu!