6 lutego 2014

19. "A ty długo jeszcze zamierzasz się tu ukrywać?"

Czasem kiedy patrzy się z perspektywy czasu na pewne wydarzenia nabierają one innego znaczenia. Można dostrzec w nich więcej ukrytych znaczeń, szczegółów, które nam umykają. Z biegiem czasu nabiera się dystansu, a to co wcześniej wydawało się końcem świata, staje się tylko jednym z wielu problemów, które są do przejścia.
Zbliża się koniec kwietnia, Kraków wygląda pięknie mimo kapryśnej pogody. Dobrze czuję się w tym mieście, choć tęsknota za Rzeszowem nie pozwala mi zapomnieć o miejscu, gdzie powinnam być. Do stolicy Małopolski przyjechałam by złapać oddech, by dojść do porozumienia sama ze sobą i zrozumieć pewne sprawy. Powoli, małymi kroczkami wracam na właściwą drogę.
Zamykam książkę kiedy rozlega się rytmiczne pukanie do drzwi, a do pokoju zagląda Olga.
- Oliwia, masz gościa.
Olga to koleżanka mamy z dawnych lat. Zgodziła się mnie gościć przez te kilka miesięcy, a ja, dzięki jej towarzystwu, odżyłam po tamtych dziwnych wydarzeniach.
Wygładzam nakrycie na kanapie i czekam aż gość przekroczy próg pokoju. Kiedy widzę uśmiechniętego Paula robi mi się ciepło na sercu.
- A ty znowu z nosem w książce? Dałabyś już sobie spokój.
- Chciałam ci przypomnieć, że mam zawalony rok i muszę się sama dokształcać.
Niestety nie byłam w stanie wrócić na uczelnię. Ten rok mi przepadnie, ale w mieszkaniu Olgi jest tyle książek dotyczących prawa i wielu innych rzeczy, że spokojnie mogę sama zapoznać się z wieloma zagadnieniami. A na studia wrócę. Tylko jeszcze nie wiem czy nie zostać tu w Krakowie.
- Siadaj. Napijesz się czegoś?
Podnoszę się by przynieść Paulowi sok, ale on kręci głową więc ponownie siadam na kanapie.
- To mów co u ciebie.
- Właśnie skończyłem sezon. Zdobyliśmy Mistrzostwo Polski – mówi skromnie, a ja z radości rzucam mu się na szyję.
- To super. Dumna jestem z ciebie.
- Tylko szkoda, że nie było cię na meczu.
Trochę czuję się winna. Wyjazd do Krakowa nie pozwolił na to by moja znajomość z Paulem rozwijała się prawidłowo. On już pozbył się Jasmine ze swojego życia, mama pomogła mu uporać się z rozwodem. Jego była żona wróciła do Stanów.
Cisza, która zaczyna dominować nie jest sprzyjająca, ale boję się ją przerwać. Decyduje się na to Paul.
- Właściwie wpadłem, żeby się pożegnać. Muszę jechać do Stanów na zgrupowanie. Wiesz, sezon reprezentacyjny.
- No tak.
Nie wiem co mogę więcej powiedzieć. Wiem, że będzie mi go brakowało, bo już tu w Krakowie strasznie za nim tęskniłam, mimo, że dzwoniliśmy do siebie niemal codziennie. Nie chciałabym, żeby nasz kontakt zupełnie się urwał.  
- Ale w październiku chyba przyjedziesz na ślub mamy i Andrzeja – pytam z nadzieją. Wiem, że Paul jest na liście gości, bo mimo, że do października jeszcze szmat czasu, to mama ma już wszystko zaplanowane. Dobrze, że związała się z Andrzejem. Wybaczyłam jej to kłamstwo o ojcu. Długo rozmawiałyśmy i zrozumiałam, że w ten sposób chciała trzymać mnie z dala od ciemnych interesów ojca. Pewnie gdybym była na jej miejscu zrobiłabym to samo.
Jeśli chodzi o ojca to wyjechał. Ale już nie za granicę, tylko do Warszawy. Kilka razy zapraszał mnie do siebie, ale chyba nie wybiorę się do stolicy. Od mamy wiem, że ojciec dzięki znajomościom znalazł pracę, ale już nie w kancelarii, a jakiejś dużej firmie. Po tym jak wyszła na jaw sprawa z Ramzesem, bo tak w środowisku mówią na właściciela Opery, ojciec stracił prawo do wykonywania zawodu. I tylko jakimś cudem uniknął większej kary.
Jeśli chodzi o samego Ramzesa to toczy się przeciw niemu tyle postępowań, że chyba do końca życia nie wyjdzie zza krat. Już choćby za zabójstwo Dominika czeka go długi wyrok. Do tego dochodzi jeszcze handel narkotykami, szantaż, zmuszenie Huberta do zabójstwa, kierowanie grupa przestępczą i korupcja. To właśnie od tej korupcji wszystko się zaczęło, a ja w końcu dowiedziałam się jak było naprawdę. Ojciec i matka Zuzy dali się przekupić Ramzesowi. Za dużą sumę pieniędzy spreparowali dowody i Ramzes uniknął skazującego wyroku. Zaraz potem jakiś członek jego gangu potrzebował wsparcia w sądzie, ale ani ojciec ani matka Zuzy nie chcieli ponownie godzić się na oszustwo. Wtedy Ramzes się wściekł. Kazał zwrócić wszystkie pieniądze i straszył, że doniesie o łapówce. Ojciec i pani Jola mocno się przestraszyli. Zwrócili mu wszystko co do grosza, ale widmo prawdy, która zniszczyła by nie tylko ich karierę sprawiło, że zdecydowali się na ucieczkę. Matka kiedy dowiedziała się o tym wszystkim zażądała rozwodu. Mi powiedziała, że ojciec zostawił nas dla innej.
- Jasne, że będę na tym ślubie. Nie mógłby sobie odpuścić, zwłaszcza, że duża impreza się szykuje.
I to jak. Matka chce rozpocząć nowe życie z duża pompą więc zaprosiła do pomocy Olgę. A Olga ma taki zmysł estetyczny i tyle pomysłów na uatrakcyjnienie przyjęcia, że będzie się działo. Fakt, że będzie tam też Paul powoduje, że już nie mogę doczekać się tego wydarzenia.
- A ty długo jeszcze zamierzasz się tu ukrywać?
Wiem czemu ma służyć to pytanie. Ma zmusić mnie do podjęcia decyzji i ostatecznego rozliczenia się z tamtymi sprawami. Jak to mówią czas leczy rany. I pozostawia blizny na pamiątkę.
- Paul dobrze wiesz, że to nie takie proste. Tam zaraz nachodziłby mnie Kostecki. No i Hubert…
- Nie zapominaj, że dzięki temu policjantowi wszyscy żyjemy.
Praktycznie każdej nocy śni mi się ten dzień. Tak chwila, kiedy właściciel Opery złapał moją dłoń i wymierzył w  Paula i Huberta. Gdyby nie Kostecki, który wpadł razem ze swoją grupą operacyjną i nie strzelił w kierunku Ramzesa, któryś z dwójki moich przyjaciół już by nie żył. A tak obaj byli cali i zdrowi. Zadziwiające było to, że to Hubert powiadomił Kosteckiego co się dzieje i gdzie prawdopodobnie Ramzes będzie nas przetrzymywał. Majewski wykonał telefon do swojej sąsiadki, a ta powiadomiła Kosteckiego, bo jak się okazało jest jego babcią.
Paul ma rację, że zawdzięczamy Kosteckiemu życie, ale gdyby nie Hubert pomoc mogłaby przyjść za późno…
- A z Hubertem też w końcu powinnaś porozmawiać. Nie możesz go unikać do końca życia.
Prawda o Hubercie, Zuzie i Dominiku okazała się bardziej bolesna niż przypuszczałam. To Hubert udusił Zuzę. Zrobił to po części ze strachu, a po części ze złości. Zuza czuła, że dziej się coś złego od kiedy pojawił się Dominik. Chłopak próbował nakłonić ją do spotkania z Ramzesem, a ona z kolei miała namówić mnie. Obie miałyśmy wpaść w szpony tego szaleńca, po to by nasze rodziny poczuły to samo co on. Ramzes musiał już wtedy wiedzieć, że jego syn jest na straconej pozycji. Że to przez niego wpadł w sidła nałogu i nie ma już dla niego ratunku. Zuza i ja też miałyśmy stać się takimi straceńcami…
Dominik namówił Zuzę na spotkanie z Ramzesem. Nawciskał jej bajeczek o tym jak to mężczyzna został poszkodowany przez jej matkę i mojego ojca. I Zuza była gotowa iść i posłuchać żalów właściciela Opery. O to właśnie pokłóciła się z Hubertem tamtego wieczora pod klubem, gdzie widział ich Adrian. Moja przyjaciółka nie wiedziała, że to już jej ostatnia rozmowa, bo w żyłach już krążyły substancje otępiające umysł, które Dominik dosypał jej do soku. Przynajmniej nie czuła bólu gdy Hubert zacisnął jej na szyi swoje palce. Majewski zrobił to z powodu lufy pistoletu, którą Ramzes przyłożył mu do skroni. Ja do tej pory czuję ból, kiedy o tym myślę.
Do Dominika dopiero wtedy dotarło dla kogo pracował. Pomógł Hubertowi uciec, bo Majewski pracując w Operze był pod stałą obserwacją Ramzesa. Kiedy obaj próbowali uchronić swoje życie, zupełnie przez przypadek w paradę wszedł im syn Ramzesa i na ich oczach zginął. Choć właściciel Opery doskonale wiedział, że nie ma w tym żadnej winy chłopaków to obsesja pomszczenia syna tak się w nim zagnieździła, że nic nie było go już w stanie powstrzymać. Dopadł Dominika, ale co paradoksalne całą winą obarczył mojego ojca. Bo gdyby ojciec te kilka lat temu nie wziął od niego tych pieniędzy, gdyby matka Zuzy nie spreparowała tych dowodów, to Ramzes poszedłby siedzieć, a jego syn nie miał tak łatwego dostępu do narkotyków. Właściciel Opery nie mógł pogodzić się z myślą, że to on wciągnął syna w to bagno. Odnalezienie i ukaranie innych było dla niego jednym sposobem by do końca nie zwariować.
- Chciałabym wybaczyć Hubertowi, ale nie wiem czy potrafię – wiem, że mogę Paulowi powiedzieć wszystko co czuję. Gdyby nie było go tam wtedy to nie wiem co by się stało. Była taka chwila, że moja wściekłość na Huberta osiągnęła szczyt krytyczny. A gdybym strzeliła? Byłabym taka sama jak Ramzes. Ale na moje szczęście był tam Paul. I jednym krótkim spojrzeniem przekonał mnie, że nie warto. Że to nie ja jestem od wymierzania sprawiedliwości, że to chora gra.
- Myślę, że powinnaś spróbować. On tego potrzebuje.
Paul ma rację. To wszystko należy już do przeszłości. Teraz trzeba budować przyszłość.
- Spróbuję.
Amerykanin przyciąga mnie do siebie i długo tkwimy w szczelnym uścisku. A te upływające minuty utwierdzają mnie w przekonaniu, że pora wracać. Że to w Rzeszowie jest moje życie.
- No Oliwia, na mnie już czas. Zaraz mam samolot do Stanów.
Mimo, że Paul nadal siedzi koło mnie, to czuję w środku narastającą pustkę. Do Rzeszowa chciałam wrócić przede wszystkim dla niego. I teraz mogę pluć sobie w brodę, że zmarnowałam tyle czasu zaszywając się tu, w Krakowie.
- Trzymaj się Oliwia – Paul składa na moich ustach krótki pocałunek – I nie miej takiej miny. Zostaję w Resovii jeszcze na przyszły sezon – wychodzi, ale nie zostawia mnie samej. Pustkę, którą jeszcze przed chwilą czułam wypełnia nadzieja, że ten pocałunek nie był ostatnim.   

KONIEC

***
I takim to oto sposobem żegnam się z Oliwią i Paulem, choć muszę przyznać, że podczas pisania tego ostatniego rozdziału po głowie krążyła mi myśl, by napisać o nich kolejną część. Nie mówię tak, nie mówię nie, z moimi pomysłami nigdy nic nie wiadomo.
(Mam wrażenie, że sknociłam ten rozdział).
Nadeszła pora na podziękowania. A więc dziękuję wszystkim i każdemu z osobna, którzy zawitali tu na chwilę bądź na dłużej, tym którzy pisali komentarze bądź nie pisali. Dziękuję tym, którzy choć trochę zżyli się z tymi bohaterami. Dziękuję wam bardzo, że tu byłyście (bo chyba żaden pan tu nie zajrzał). 
Był to mój pierwszy blogi i tyle tu było niedociągnięć, że głowa mała, ale jak to mówią pierwsze śliwki robaczywki. Następnym razem będzie lepiej bo człowiek najlepiej uczy się na błędach i w praktyce;)
Nie żegnam się z blogową przygodą. Muszę przyznać, że mocno to wciąga, a moja wyobraźnia jak na razie ma się całkiem dobrze i pozwoliła mi stworzyć coś nowego. O byłym Resoviaku, który obecnie szuka szczęścia w Rosji ( i nie jest to bynajmniej Grozer, choć tak myślę, że na niego też przyjdzie pora:-D).
Pozdrawiam was wszystkich serdecznie i mam nadzieję, że miło spędziłyście czas czytając moje wypociny.
Całe opowiadanie dedykowane jest Oli, ale Ty o tym doskonale wiesz. 
Do zobaczenia na nowym blogu!