W drzwiach do salonu stał Paul.
Dech mi zaparło, jakby coś uderzyło mi w klatkę
piersiową. Nogi wrosły mi w podłogę. Stałam i patrzyłam na niego. Nie
potrafiłam ani ogarnąć własnych myśli ani wyczytać nic z jego twarzy.
- Kochanie, ta pani wtargnęła do naszego
mieszkania… - Lotmanowa momentalnie znalazła się u boku męża i zmierzyła mnie
triumfującym spojrzeniem. Zemdliło mnie na ten widok. Wtargnęłam do ICH
mieszkania?!
- Co tu robisz?
Głos Paul był tak oschły, że poczułam nieprzyjemny
dreszcz. Nie chciałam już z nim ani rozmawiać ani wygarnąć mu jego podłości.
Zaczęłam żałować, że przyszłam do tego mieszkania. Chciałam po prostu uciec.
- Nieważne. I
tak już wychodzę.
- Zostań – To nie była prośba. Wzrok Paula był
twardy i zdecydowany – Jasmine, zostaw nas samych.
- Ale, Paul… - zajęczała, ale Lotman przeniósł na
nią swój wzrok i ta posłusznie poszła do sypialni. Zostaliśmy sami.
Utkwiłam wzrok w podłodze i czekałam. Krew
pulsowała mi w żyłach. Czułam jak Pul omiata minie spojrzeniem.
- Teraz mi powiedz po co przyszłaś.
Chłód w jego głosie był nieprzyjemny, ale
paradoksalnie dodał mi odwagi. Skoro tak bardzo chce wiedzieć co o nim myślę to
nie będę się krępować i powiem mu to prosto w twarz.
- Przyszłam tu bo… - spojrzałam mu prosto w oczy –
Bo chciałam ci powiedzieć, że jesteś tylko podłym oszustem. I nie nasyłaj już
na mnie swoich przyjaciół, żeby mi ubliżali, bo to i tak koniec. Żadnego
rozwodu nie będzie i nigdy nie miało być. Oszukałeś mnie i już nawet nie chcę
wiedzieć dlaczego.
Łzy napłynęły mi pod powieki, ale nie zamierzałam
się rozklejać. Nie z jego powodu.
Chciałam wyjść, chciałam raz na zawsze wymazać go
ze swojego życia, ale mi nie pozwolił. Złapał mnie za nadgarstki i uniemożliwił
wyjście. Jęknęłam z bólu, kiedy jego palce zbyt mocno zacisnęły się na moim
ciele.
- To wszystko nie tak – powiedział i spojrzał na
mnie tak intensywnie, jakby bez słów chciał mnie przekonać, że się mylę.
Odwróciłam wzrok.
- Paul puść, to boli – jęknęłam i wtedy zorientował
się, że jego uścisk jest zbyt mocny. Puścił moje nadgarstki, które szybko
rozmasowałam i odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość.
- Kornel do mnie dzwonił, powiedział mi prawdę. Nie
rozumiem tylko po co ta cała szopka z tym rozwodem. Ale to już nie moja sprawa.
Nic tu po mnie – nie chciałam by w moim głosie zabrzmiała rozpacz, ale nie panowałam
już nad sobą. Kotłowało się we mnie zbyt wiele emocji.
Nie czekałam na jego wyjaśnienia. Minęłam go.
Pozwolił mi wyjść. Dopiero kiedy zamknęły się za mną drzwi od klatki schodowej
po policzkach popłynęły łzy.
Do Opery też mnie nie ciągnęło. Bez Huberta to
miejsce stało się strasznie przygnębiające. Zwłaszcza, że to tam ostatni raz
widziałam i Majewskiego i Zuzę.
Dodatkowo brak Huberta potęgował we mnie i tak już
duży niepokój. Nic nie układało się tak jakbym chciała. Nawet w sprawie Zuzy
miałam związane ręce.
Chciałam już tylko, żeby ten przeklęty dzień
dobiegł końca, a po nim nastał nowy, gdzie nic nie będzie już takie podłe.
Mimo wszystko postanowiłam wrócić do Opery. Samotne
nocne spacery obarczone były zbyt dużą dozą ryzyka. A w Operze mogłam
przynajmniej opić swoje smutki. I jakby na to nie patrzeć rozstanie z Paulem.
Czekałam na przejściu dla pieszych aż zapali się
zielone światło, kiedy zauważyłam jak po
drugiej stronie ulicy przemyka znajoma sylwetka. Wychyliłam się do przodu, żeby
lepiej widzieć, ale pomimo ciemności nie było wątpliwości. Dominik!
Błysnęło zielone światło więc szybko przebiegłam na
drugą stronę ulicy i ruszyłam za Dominikiem.
Jak mu się udało tyle czasu ukrywać przed policją?
To tylko dowodziło tego jak sprawnie działa Kostecki i jego koledzy. Domniemany
zabójca mojej przyjaciółki chadza sobie po Rzeszowie jak gdyby nigdy nic, a oni
wmawiają mi, że sprawa się toczy. Definitywnie dotarło do mnie, że oni nic nie
zrobią. Tylko mi zależy na rozwiązaniu
tej sprawy i to ja musze doprowadzić ją do końca.
Szłam za Dominikiem i musiałam uważać, by nie
zorientował się, że go śledzę. Może to było głupie z mojej strony, bo Dominik
bądź co bądź był podejrzany o morderstwo i trochę to było nierozsądne łazić za
nim po nocy, ale nie było nikogo do kogo mogłabym zwrócić się o pomoc. Hubert
zniknął, matki nie chciałam w to mieszać, policji nie ufałam. Przez krótką
chwilę w mojej głowie zaświtał obraz Lotmana, ale tak jak szybko się pojawił,
tak też szybko zniknął. Dzisiejszego dnia ten człowiek definitywnie zniknął z
mojego życia.
Chód Dominika był dość szybki więc ja tez musiałam
trzymać odpowiednie tempo. Po kilkunastu minutach tego szybkiego marszu dopadła
mnie kolka i już myślałam, że Dominik mi ucieknie, kiedy ten nagle się
zatrzymał. Dopiero wtedy zorientowałam się gdzie jesteśmy.
To była ta straszliwa ślepa ulica, gdzie nie tak
dawno te dwa świry napastowały Weronikę. Wtedy na ratunek przybył Paul. W tej
sytuacji mogłam liczyć tylko na siebie.
Dałam nura za jakieś obrzydliwe kontenery na
śmieci, kiedy Dominik zaczął rozglądać się dookoła. Jakby chciał się upewnić.
Że nikt za nim nie szedł. Miałam nadzieję, że mnie nie nakryje, bo to byłby mój
koniec. Całe szczęście moja kryjówka okazała się skuteczna, chociaż cuchnęło
tam okropnie. Przynajmniej miałam dobry widok na wszystko. A zwłaszcza na
Dominika.
Ten, kiedy skończył lustrować przestrzeń dookoła
siebie, podszedł do jednych z drzwi i zastukał w nie. Nie miałam wątpliwości, że to jakiś tajemny
kod, po bo nie było to zwykłe standardowe pukanie. Nie miałam szans go
zapamiętać, więc wpatrywałam się w drzwi i czekałam co się stanie kiedy się
otworzą.
Zanim to się stało w jednym z okiem zapaliło się
światło i dostrzegłam męska sylwetkę. Potem drzwi uchyliły się lekko i Dominik
szybko wślizgnął się do środka. Drzwi się zamknęły, a do mnie dotarł odgłos
chrzęstu zamka.
Wychyliłam się zza tych obrzydliwych kontenerów by zaczerpnąć
świeżego powietrza i zastanowić się co dalej. Przecież nie mogłam tak po prostu
podejść tam, zastukać do drzwi i cierpliwie poczekać za nadzieją, że mnie tam
wpuszczą, a Dominik dokładnie wyjaśni mi jak to było ze śmiercią Zuzy. Musiałam
pogodzić się z faktem, że sama tu nic nie zdziałam. Czekanie aż Dominik opuści
to miejsce też nie wydawało się trafionym pomysłem. Nadszedł czas by dać
ostatnią szanse policji i powiadomić Kosteckiego o zaistniałej sytuacji.
Zaczęłam grzebać w torebce by odnaleźć telefon
kiedy tuż za sobą usłyszałam szelest i odgłos kroków. Nie zdążyłam się odwrócić
gdy ktoś złapał mnie w pół. Torebka wypadła mi z ręki, a serce podskoczyło do
gardła. Mimo strachu postanowiłam walczyć. Ktokolwiek mnie napadł nie miał ze
mną łatwo. Nie mogłam się poddać zwłaszcza teraz gdy natrafiłam na znaczny trop
w sprawie Zuzy.
Zaczęłam się szarpać i krzyczeć. Wprawdzie było
mało prawdopodobne, że na tym odludziu pojawi się jakaś pomoc, ale musiałam
próbować. Machałam nogami i starałam się dosięgnąć nimi mojego oprawcę, gdy ktoś
brutalnie wepchnął mi do ust jakąś szmatę. Ogarnęły mnie takie mdłości jak
jeszcze nigdy w życiu, a drogi oddechowe drażnił nieprzyjemny, intensywny
zapach. Powoli ulatywała ze mnie wola do walki. Powieki stawały się coraz
bardziej ociężałe i zanim zamknęły się na dobre do mojej świadomości dotarł
jeszcze czyjś krzyk. Przez ułamek sekundy byłam przekonana, że to krzyk Zuzy.
***
Jubileuszowa dziesiątka. Chociaż wolałabym obchodzić ten jubileusz w innych okolicznościach. Brak Krzyśka na liście zawodników powołanych na ME, mimo, że już został przez wszystkich wyjaśniony i wytłumaczony, nadal budzi pewną nutkę żalu. Nie chcę ujmować nic ani Zatorowi ani Damianowi, bo to klasowi zawodnicy, ale kadra bez Igły to jednak nie to samo. Jak dla mnie był on dobrym duchem drużyny, ale z decyzją trenera się nie dyskutuje. Na oceny i komentarze przyjdzie czas po ME.
A Krzyśkowi zawsze będę kibicować i już nie mogę doczekać się sezonu ligowego.
Nie wiem co jeszcze napisać. Może tyle, że kibicuję też Boćkowi. Niech się chłopak rozwija i postraszy trochę naszych atakujących (zwłaszcza tych od reklamy).
No i Marien w Radomiu! Będzie kupa śmiechu.
Mi też się nie podoba, że Igły nie ma w składzie.
OdpowiedzUsuńTo chyba pierwszy tak ważny turniej, w którym nie zagra:( A co do Mariena to szkoda, że nie ma już Samica w pluslidze. To by była dopiero kupa śmiechu;)
Ale się cieszę, że tu trafiłam! :) Już nawet nie pamiętam jak, ale dodałam Twojego bloga jakiś czas do zakładek. Teraz znalazłam czas i oto jestem! :D
OdpowiedzUsuńPrzyciągnął mnie tu w dużej mierze Lotman, o którym zresztą sama też piszę. Przeczytałam wszystko od początku i mam taki mętlik w głowie, jak rzadko. Wszystko zaczęło mi się mieszać w głowie poprzez ostatnie rozdziały.
Nie ogarniam Paula, totalnie nie ogarniam o co chodzi. Każdy wydaje się skrywać jakąś tajemnicę, a ja za nic nie mogę odgadnąć jaką.
Wkurzył mnie Lotman, w co on gra? Paul, bardzo proszę o ogarnięcie się!
Ja też dalej jakoś nie mogę do siebie przyjąć wiadomości, że nie zobaczę Igły na ME. Kompletnie nie wyobrażam sobie tego, chociaż wiem, że Zator jest świetny i pokazał nam już to na LŚ.
Na koniec jakby była jakaś niejasność - jestem tutaj od dziś stałą czytelniczką, mam Twój blog w zakładkach i będę sprawdzać, czy pojawiło się coś nowego :)
Buziaki & jeśli masz ochotę - http://nad-przepasciaa.blogspot.com/ :)
Ja też wpadłam tu przez przypadek i póki co, nigdzie się nie wybieram. Wszystko ładnie nadrabiam i moje pierwsze spostrzeżenia są jak najbardziej pozytywne. Powiem Ci, że Paul z pierwszych rozdziałów to ideał, a jego zachowanie niejednokrotnie wywołało u mnie uśmiech ;) Ale teraz? Wśród tej całej intrygi? Nie rozumiem go, kompletnie i czekam jak to wyjaśnisz ;) Końcówka wywołała u mnie dreszcze i jeszcze większą ciekawość!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie : *
+ Ja też nie mogę pogodzić się z brakiem Igły w składzie :c
++ zapraszam do siebie, jeśli tylko masz ochotę. [spell-a-loss.blogspot.com]
Całuję Donius.
5 rozdział na spell-a-loss.blogspot.com Zapraszam : *
OdpowiedzUsuńNowy rozdział na spell-a-loss.blogspot.com Zapraszam : *
OdpowiedzUsuńps. Czekam z utęsknieniem na jakąś kolejną nową część tu. :c