3 sierpnia 2013

10. To wszystko nie tak


   W drzwiach do salonu stał Paul.
   Dech mi zaparło, jakby coś uderzyło mi w klatkę piersiową. Nogi wrosły mi w podłogę. Stałam i patrzyłam na niego. Nie potrafiłam ani ogarnąć własnych myśli ani wyczytać nic z jego twarzy.
   - Kochanie, ta pani wtargnęła do naszego mieszkania… - Lotmanowa momentalnie znalazła się u boku męża i zmierzyła mnie triumfującym spojrzeniem. Zemdliło mnie na ten widok. Wtargnęłam do ICH mieszkania?!
   - Co tu robisz?
   Głos Paul był tak oschły, że poczułam nieprzyjemny dreszcz. Nie chciałam już z nim ani rozmawiać ani wygarnąć mu jego podłości. Zaczęłam żałować, że przyszłam do tego mieszkania. Chciałam po prostu uciec.
   - Nieważne.  I tak już wychodzę.
   - Zostań – To nie była prośba. Wzrok Paula był twardy i zdecydowany – Jasmine, zostaw nas samych.
   - Ale, Paul… - zajęczała, ale Lotman przeniósł na nią swój wzrok i ta posłusznie poszła do sypialni. Zostaliśmy sami.
   Utkwiłam wzrok w podłodze i czekałam. Krew pulsowała mi w żyłach. Czułam jak Pul omiata minie spojrzeniem.
   - Teraz mi powiedz po co przyszłaś.
   Chłód w jego głosie był nieprzyjemny, ale paradoksalnie dodał mi odwagi. Skoro tak bardzo chce wiedzieć co o nim myślę to nie będę się krępować i powiem mu to prosto w twarz.
   - Przyszłam tu bo… - spojrzałam mu prosto w oczy – Bo chciałam ci powiedzieć, że jesteś tylko podłym oszustem. I nie nasyłaj już na mnie swoich przyjaciół, żeby mi ubliżali, bo to i tak koniec. Żadnego rozwodu nie będzie i nigdy nie miało być. Oszukałeś mnie i już nawet nie chcę wiedzieć dlaczego.
   Łzy napłynęły mi pod powieki, ale nie zamierzałam się rozklejać. Nie z jego powodu.
   Chciałam wyjść, chciałam raz na zawsze wymazać go ze swojego życia, ale mi nie pozwolił. Złapał mnie za nadgarstki i uniemożliwił wyjście. Jęknęłam z bólu, kiedy jego palce zbyt mocno zacisnęły się na moim ciele.
   - To wszystko nie tak – powiedział i spojrzał na mnie tak intensywnie, jakby bez słów chciał mnie przekonać, że się mylę. Odwróciłam wzrok.
   - Paul puść, to boli – jęknęłam i wtedy zorientował się, że jego uścisk jest zbyt mocny. Puścił moje nadgarstki, które szybko rozmasowałam i odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość.
   - Kornel do mnie dzwonił, powiedział mi prawdę. Nie rozumiem tylko po co ta cała szopka z tym rozwodem. Ale to już nie moja sprawa. Nic tu po mnie – nie chciałam by w moim głosie zabrzmiała rozpacz, ale nie panowałam już nad sobą. Kotłowało się we mnie zbyt wiele emocji.
   Nie czekałam na jego wyjaśnienia. Minęłam go. Pozwolił mi wyjść. Dopiero kiedy zamknęły się za mną drzwi od klatki schodowej po policzkach popłynęły łzy.
 Snułam się ulicami Rzeszowa i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Jeszcze kilka minut temu karmiłam się złudna nadzieją, że Paul wybiegnie za mną, powie, że to wszystko to tylko głupi dowcip losu, a jemu najbardziej na świecie zależy tylko na mnie. Nic takiego się nie wydarzyło, a ja nie miałam gdzie się podziać. Do domu wrócić nie chciałam z powodu matki i Andrzeja. Nie miałam serca zakłócać ich romantycznego wieczoru. Z resztą musiałabym o wszystkim powiedzieć matce. Na to nie byłam gotowa.
   Do Opery też mnie nie ciągnęło. Bez Huberta to miejsce stało się strasznie przygnębiające. Zwłaszcza, że to tam ostatni raz widziałam i Majewskiego i Zuzę.
   Dodatkowo brak Huberta potęgował we mnie i tak już duży niepokój. Nic nie układało się tak jakbym chciała. Nawet w sprawie Zuzy miałam związane ręce.
   Chciałam już tylko, żeby ten przeklęty dzień dobiegł końca, a po nim nastał nowy, gdzie nic nie będzie już takie podłe.
   Mimo wszystko postanowiłam wrócić do Opery. Samotne nocne spacery obarczone były zbyt dużą dozą ryzyka. A w Operze mogłam przynajmniej opić swoje smutki. I jakby na to nie patrzeć rozstanie z Paulem.
   Czekałam na przejściu dla pieszych aż zapali się zielone światło, kiedy zauważyłam  jak po drugiej stronie ulicy przemyka znajoma sylwetka. Wychyliłam się do przodu, żeby lepiej widzieć, ale pomimo ciemności nie było wątpliwości. Dominik!
   Błysnęło zielone światło więc szybko przebiegłam na drugą stronę ulicy i ruszyłam za Dominikiem.
   Jak mu się udało tyle czasu ukrywać przed policją? To tylko dowodziło tego jak sprawnie działa Kostecki i jego koledzy. Domniemany zabójca mojej przyjaciółki chadza sobie po Rzeszowie jak gdyby nigdy nic, a oni wmawiają mi, że sprawa się toczy. Definitywnie dotarło do mnie, że oni nic nie zrobią.  Tylko mi zależy na rozwiązaniu tej sprawy i to ja musze doprowadzić ją do końca.
   Szłam za Dominikiem i musiałam uważać, by nie zorientował się, że go śledzę. Może to było głupie z mojej strony, bo Dominik bądź co bądź był podejrzany o morderstwo i trochę to było nierozsądne łazić za nim po nocy, ale nie było nikogo do kogo mogłabym zwrócić się o pomoc. Hubert zniknął, matki nie chciałam w to mieszać, policji nie ufałam. Przez krótką chwilę w mojej głowie zaświtał obraz Lotmana, ale tak jak szybko się pojawił, tak też szybko zniknął. Dzisiejszego dnia ten człowiek definitywnie zniknął z mojego życia.
   Chód Dominika był dość szybki więc ja tez musiałam trzymać odpowiednie tempo. Po kilkunastu minutach tego szybkiego marszu dopadła mnie kolka i już myślałam, że Dominik mi ucieknie, kiedy ten nagle się zatrzymał. Dopiero wtedy zorientowałam się gdzie jesteśmy.
   To była ta straszliwa ślepa ulica, gdzie nie tak dawno te dwa świry napastowały Weronikę. Wtedy na ratunek przybył Paul. W tej sytuacji mogłam liczyć tylko na siebie.
   Dałam nura za jakieś obrzydliwe kontenery na śmieci, kiedy Dominik zaczął rozglądać się dookoła. Jakby chciał się upewnić. Że nikt za nim nie szedł. Miałam nadzieję, że mnie nie nakryje, bo to byłby mój koniec. Całe szczęście moja kryjówka okazała się skuteczna, chociaż cuchnęło tam okropnie. Przynajmniej miałam dobry widok na wszystko. A zwłaszcza na Dominika.
   Ten, kiedy skończył lustrować przestrzeń dookoła siebie, podszedł do jednych z drzwi i zastukał w nie.  Nie miałam wątpliwości, że to jakiś tajemny kod, po bo nie było to zwykłe standardowe pukanie. Nie miałam szans go zapamiętać, więc wpatrywałam się w drzwi i czekałam co się stanie kiedy się otworzą.
   Zanim to się stało w jednym z okiem zapaliło się światło i dostrzegłam męska sylwetkę. Potem drzwi uchyliły się lekko i Dominik szybko wślizgnął się do środka. Drzwi się zamknęły, a do mnie dotarł odgłos chrzęstu zamka.
   Wychyliłam się zza tych obrzydliwych kontenerów by zaczerpnąć świeżego powietrza i zastanowić się co dalej. Przecież nie mogłam tak po prostu podejść tam, zastukać do drzwi i cierpliwie poczekać za nadzieją, że mnie tam wpuszczą, a Dominik dokładnie wyjaśni mi jak to było ze śmiercią Zuzy. Musiałam pogodzić się z faktem, że sama tu nic nie zdziałam. Czekanie aż Dominik opuści to miejsce też nie wydawało się trafionym pomysłem. Nadszedł czas by dać ostatnią szanse policji i powiadomić Kosteckiego o zaistniałej sytuacji.
   Zaczęłam grzebać w torebce by odnaleźć telefon kiedy tuż za sobą usłyszałam szelest i odgłos kroków. Nie zdążyłam się odwrócić gdy ktoś złapał mnie w pół. Torebka wypadła mi z ręki, a serce podskoczyło do gardła. Mimo strachu postanowiłam walczyć. Ktokolwiek mnie napadł nie miał ze mną łatwo. Nie mogłam się poddać zwłaszcza teraz gdy natrafiłam na znaczny trop w sprawie Zuzy.
   Zaczęłam się szarpać i krzyczeć. Wprawdzie było mało prawdopodobne, że na tym odludziu pojawi się jakaś pomoc, ale musiałam próbować. Machałam nogami i starałam się dosięgnąć nimi mojego oprawcę, gdy ktoś brutalnie wepchnął mi do ust jakąś szmatę. Ogarnęły mnie takie mdłości jak jeszcze nigdy w życiu, a drogi oddechowe drażnił nieprzyjemny, intensywny zapach. Powoli ulatywała ze mnie wola do walki. Powieki stawały się coraz bardziej ociężałe i zanim zamknęły się na dobre do mojej świadomości dotarł jeszcze czyjś krzyk. Przez ułamek sekundy byłam przekonana, że to krzyk Zuzy.
***
Jubileuszowa dziesiątka. Chociaż wolałabym obchodzić ten jubileusz w innych okolicznościach. Brak Krzyśka na liście zawodników powołanych na ME, mimo, że już został przez wszystkich wyjaśniony i wytłumaczony, nadal budzi pewną nutkę żalu. Nie chcę ujmować nic ani Zatorowi ani Damianowi, bo to klasowi zawodnicy, ale kadra bez Igły to jednak nie to samo. Jak dla mnie był on dobrym duchem drużyny, ale z decyzją trenera się nie dyskutuje. Na oceny i komentarze przyjdzie czas po ME.
A Krzyśkowi zawsze będę kibicować i już nie mogę doczekać się sezonu ligowego.
Nie wiem co jeszcze napisać. Może tyle, że kibicuję też Boćkowi. Niech się chłopak rozwija i postraszy trochę naszych atakujących (zwłaszcza tych od reklamy).
No i Marien w Radomiu! Będzie kupa śmiechu.

5 komentarzy:

  1. Mi też się nie podoba, że Igły nie ma w składzie.
    To chyba pierwszy tak ważny turniej, w którym nie zagra:( A co do Mariena to szkoda, że nie ma już Samica w pluslidze. To by była dopiero kupa śmiechu;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się cieszę, że tu trafiłam! :) Już nawet nie pamiętam jak, ale dodałam Twojego bloga jakiś czas do zakładek. Teraz znalazłam czas i oto jestem! :D
    Przyciągnął mnie tu w dużej mierze Lotman, o którym zresztą sama też piszę. Przeczytałam wszystko od początku i mam taki mętlik w głowie, jak rzadko. Wszystko zaczęło mi się mieszać w głowie poprzez ostatnie rozdziały.
    Nie ogarniam Paula, totalnie nie ogarniam o co chodzi. Każdy wydaje się skrywać jakąś tajemnicę, a ja za nic nie mogę odgadnąć jaką.
    Wkurzył mnie Lotman, w co on gra? Paul, bardzo proszę o ogarnięcie się!

    Ja też dalej jakoś nie mogę do siebie przyjąć wiadomości, że nie zobaczę Igły na ME. Kompletnie nie wyobrażam sobie tego, chociaż wiem, że Zator jest świetny i pokazał nam już to na LŚ.

    Na koniec jakby była jakaś niejasność - jestem tutaj od dziś stałą czytelniczką, mam Twój blog w zakładkach i będę sprawdzać, czy pojawiło się coś nowego :)

    Buziaki & jeśli masz ochotę - http://nad-przepasciaa.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też wpadłam tu przez przypadek i póki co, nigdzie się nie wybieram. Wszystko ładnie nadrabiam i moje pierwsze spostrzeżenia są jak najbardziej pozytywne. Powiem Ci, że Paul z pierwszych rozdziałów to ideał, a jego zachowanie niejednokrotnie wywołało u mnie uśmiech ;) Ale teraz? Wśród tej całej intrygi? Nie rozumiem go, kompletnie i czekam jak to wyjaśnisz ;) Końcówka wywołała u mnie dreszcze i jeszcze większą ciekawość!
    Pozdrawiam serdecznie : *
    + Ja też nie mogę pogodzić się z brakiem Igły w składzie :c
    ++ zapraszam do siebie, jeśli tylko masz ochotę. [spell-a-loss.blogspot.com]

    Całuję Donius.

    OdpowiedzUsuń
  4. 5 rozdział na spell-a-loss.blogspot.com Zapraszam : *

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowy rozdział na spell-a-loss.blogspot.com Zapraszam : *

    ps. Czekam z utęsknieniem na jakąś kolejną nową część tu. :c

    OdpowiedzUsuń