5 maja 2013

5. „Nie zadręczaj się już tą sprawą”


Cały świat kołysze się, a jego barwy przemykają mi przed oczami. Jakby nagle zatrzęsła się ziemia. I wszystko miało się zmienić.
   Paul trzyma mnie mocno, ratując przed upadkiem W pierwszej chwili chciałam podbiec do Zuzy, potrząsnąć nią, żeby dała jakiś znak życia. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że moja przyjaciółka, moja najlepsza przyjaciółka może… To okropne, to takie okropne.
   Amerykanin podtrzymując mnie jedną ręką, drugą wyciąga telefon i gdzieś dzwoni. A potem odciąga mnie od tych krzaków, żebym nie musiała na to patrzeć.
   - Zaraz będzie tu policja, spokojnie – szepcze uspokajająco, gładząc mnie po plecach. Nie potrafię się uspokoić. Zaczynam głośno szlochać, mocząc kurtkę Paula. On do przyjazdu policji próbuje mnie uspokoić, choć wiem, że sam jest w szoku, bo głos mu lekko drży.
   Kiedy pojawiają się mundurowi Paul wskazuje im krzaki, a mnie prowadzi na ławkę i tam pomaga usiąść. Potem podchodzi do policjanta, który stoi przy radiowozie, coś mu tłumaczy po czym wraca z kubkiem wody.
   - Napij się – prosi, ale ja jestem tak roztrzęsiona, że nie mogę utrzymać tego plastikowego naczynia w dłoni. Paul pomaga mi, jednocześnie wycierając łzy z moich policzków. Po jakiś pięciu minutach podchodzi do nas facet, którego od razu poznaję. Tańczył ze mną w klubie. To było tak niedawno. A mi wydaje się jakby to trwało wieki temu.
   Widząc mnie na jego twarzy też pojawia się zdziwienie.
   - Komisarz Przemysław Kostecki – przedstawia się – Zdaje się, że się wczoraj spotkaliśmy…
   Kiwam głową w odpowiedzi. Komisarz wzdycha ciężko.
   - Czy to pani znalazła ciało?
   Ciało… Biedne ciało mojej Zuzy. Kruche i bezbronne. A jak dowie się jej ojciec… Załamie się, miał tylko ją. Dlaczego to się musiało stać? No dlaczego?
   Nie jestem w stanie odpowiedzieć na jego pytanie. Znów zanoszę się głośnym szlochem, szukając oparcia w ramionach Paula. Ten nie tylko przytula mnie, a też zaczyna tłumaczyć komisarzowi, że nie jestem teraz w stanie z nim rozmawiać. Ale policjant jest nieustępliwy. W końcu i ja dochodzę do wniosku, że im szybciej mu wszystko powiem, tym prędzej będę mogła opuścić to miejsce.
   Komisarz widząc zmianę mojego nastawienia prosi Paula, żeby zostawił nas samych. Lotman początkowo nie chce się zgodzić, więc tamten woła innego policjanta by go przesłuchał. Zostaje z Kosteckim, który przysiada na ławce.
   - Opowiedz mi wszystko – prosi delikatnie, a ja biorę się w garść i relacjonuję wydarzenia z dzisiejszego poranka. Że siedzieliśmy z Paulem na tej ławce i rozmawialiśmy, a potem ja wstałam i zobaczyłam ten błysk i podeszłam bliżej, tam leżał ten but, który od razu poznałam, a dalej w krzakach była Zuza… Moja biedna Zuza…
   - Paul zadzwonił na policję i zaraz przyjechaliście – kończę, a Kostecki patrzy na mnie uważnie.
   - I nikt tu się nie kręcił oprócz was?
   - Nikogo nie widziałam.
   - Kiedy ostatni raz widziałaś się z ofiarą?
   - Wczoraj… w klubie
   - Opowiedz mi o tym.
   Więc opowiadam jak umówiłam się z Zuzą na wyjście do klubu i jak ona w ostatniej chwili zadzwoniła, z wiadomością, że pojawi się później.
   - Czy powiedziała dlaczego się spóźni? – pyta Kostecki, notując coś zawzięcie.
   - Nie, chyba nie… - muszę się chwilę zastanowić – Powiedziała tylko, że będzie później bo coś jej wypadło. Nie pytałam co.
   Komisarz kiwa głową i dopytuje co dalej. Mówię mu, że z Zuzą spotkałam się dopiero jakąś godzinę później, kiedy ja i Paul siedzieliśmy przy stoliku.
   - Podeszła do nas, ale właściwie nic nie mówiła… No i był z nią ten chłopak.
   - Jaki chłopak? – interesuje się od razu Kostecki.
   - Nie wiem co to za jeden, pierwszy raz go widziałam. Przedstawił się tylko i oboje z Zuzą odeszli. Potem już ich nie widziałam.
   - Możesz go opisać?
   Zaczynam podawać szczegóły wyglądu Dominika, zdając sobie sprawę, że przecież Kostecki też był w tym klubie, więc może go widział. Ale ten tylko kręci głową. Tego dnia w Operze był tłum, co znacznie utrudnia zapamiętanie wszystkich obecnych. A ten Dominik był jakiś dziwny…
   Myśl jaka mnie dopada, gdy go opisuję, jest tak przerażająca, że aż mi coś ściska serce. Mimo to muszę wiedzieć, choćby nie wiem jak to bolało.
   - Czy Zuza… - zaczynam, a dłonie i głos mocno mi drżą – czy ona została zgwałcona? – pytam cicho, a Kostecki patrzy na mnie współczująco.
   - Przyczyną śmierci było prawdopodobnie uduszenie – mówi spokojnie, a ja głośno wciągam powietrze – Ale nie wykluczamy też zabójstwa na tle seksualnym. Będziemy wiedzieli więcej po sekcji zwłok. Nie myśl o tym – dodaje widząc moją minę.
   - Jeśli ten bydlak ją skrzywdził, to rozszarpię go…
   - Nie mów tak – przerwa mi – Czy ona miała jakąś rodzinę?
   Głośno przełykam ślinę. Wściekłość jaka się we mnie zrodziła ma myśl o Dominiku, teraz ustępuje miejsca poczuciu wielkiego żalu.
   - Mieszkała z ojcem… - odpowiadam cicho – Jej rodzice rozwiedli się parę lat temu i jej matka wyjechała do Australii.
   Kostecki kiwa głową.
   - Zdaje się, że twój przyjaciel też skończył już składać zeznanie – mówi, patrząc na zbliżającego się do nas Paula - Mam jeszcze jedną prośbę. Chciałbym żebyś pojechała na komendę i tam wspólnie z rysownikiem stworzyła portret pamięciowy tego chłopaka, który był z Zuzą w klubie, dobrze?
   Kiwam głową kiedy Kostecki wstaje z ławki, a jego miejsce od razu zajmuje Paul.
   - Odprowadzę cię do domu…
   - Muszę jeszcze jechać na komendę – mówię, a on patrzy na mnie ze współczuciem.
   - Jadę z tobą.
   Przytakuję. Potrzebuję teraz jego silnego ramienia, bo sama boję się, że nie poradzę sobie z bólem, jaki pali mnie od środka.

 Pogrzeb Zuzy. Niczym jakiś najgorszy koszmar. Nie, nawet z tym nie można tego porównać.
   Jej ojciec w czarnym płaszczu stojący nad dębową trumną. Obok jej matka i nieustannie płynące łzy.
   Falujący tłum czerni.
   I to poczucie niesprawiedliwości i żalu. Dlaczego właśnie ona? Dlaczego właśnie teraz?
   Mi towarzyszą też wyrzuty sumienia. Przecież gdyby wtedy w klubie zainteresowała się Zuzą, zmusiła ją do rozmowy, to może to tej tragedii by nie doszło. Jak mogłam pozwolić odejść jej z tym Dominikiem? Powinnam od razu zauważyć, że facet nie ma dobrych zamiarów. Jak mogłam być taka ślepa? Może gdybym była bardziej uważna to Zuza wciąż by żyła…
   Jest mi ciężko z tą myślą. Coś we mnie pękło, mam ochotę wyć  z bólu, bo Zuza była dla mnie jak siostra, ale wiem też, że muszę zrobić wszystko by pomścić jej śmierć.
   Stoję razem z matką, patrząc z boku jak rodzice żegnają swoją ukochaną córkę. To całe zachwianie systemu, bo przecież to młodsze pokolenie powinno żegnać to starsze. Nie na odwrót. A tutaj właśnie tak jest.
   Obok mnie jest też Hubert z zaciśniętymi wargami, jakby powstrzymywał się od łez. Jego palce zaciskają w szczelnym uścisku moje ramię, które stopniowo drętwieje, ale nie odtrącam ręki Majewskiego. Zuza była dla niego tak samo ważna.
   Pewnie gdyby nie zobowiązania służbowe to matce towarzyszyłby Andrzej, a mnie wspierał Paul. Może jego obecność sprawiłaby, że byłoby łatwiej…
   Chcę podejść do rodziców Zuzy, przeprosić ich, ale to oni podchodzą do mnie pierwsi. Kiedyś pokłóceni, teraz wzajemnie wspierający się w bólu. Zuza widząc ich byłaby szczęśliwa. Może jest… gdzieś tam w niebie…
   Mama i Hubert taktownie zostawiają nas samych.
   - Oliwko, chcieliśmy ci podziękować, że znalazłaś ciało… - głos jej się załamuje. Nie powinni mi za to dziękować.
   - To… moja wina… - dukam, patrząc w ziemię, bo chyba nie zniosłabym ich wzroku.
   - Nie mów tak, to na pewno nie jest twoja wina… To ten… ten… - widzę tylko jak drżą mu ręce – Niedługo go złapią i zgnije za kratkami, za to co zrobił…
   - Spokojnie – mówi matka Zuzy, kładąc rękę na ramieniu byłego męża. Ten trochę się uspokaja, bo jego głos stawał się już mocno przesycony nienawiścią. Żegnają się ze mną krótko i odchodzą.
   Zostaję z jeszcze większym poczuciem winy. Powinnam od razu spytać Zuzę kim jest Dominik, a tak nie mogłam powiedzieć policji nic na jego temat. Do tej pory go nie znaleźli.
   Nie mija minuta kiedy pojawia się przy mnie Kostecki.
   - Przykra sprawa – rzuca na powitanie.
   - Nie znaleźliście Dominika? – pytam, może trochę naiwnie, ale nie mogę już znieść tej bezradności. Za śmierć Zuzy musi ktoś odpowiedzieć.
   Kostecki przecząco kręci głową.
   - Kwestia czasu, jego rysopis mają wszystkie patrole na mieście. No i mamy DNA sprawcy…
   - Co wykazała sekcja? – pytam, choć boję się usłyszeć odpowiedzi. Teraz jednak chcę wiedzieć, choćby nie wiem jak to było straszne.
   Kostecki obrzuca na mnie krótkim spojrzeniem, jakby chciał mnie wybadać. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że sekcja ujawniła coś okropnego.
   - Zuza zginęła w wyniku uduszenia, ale… - wahał się lekko – W jej organizmie wykryto też dużą dawkę silnych substancji chemicznych.
   - Czego?
   - Jej ojciec twierdzi, że Zuza nie przyjmowała żadnych leków. A może ty coś wiesz?
   Kręcę przecząco głową. Zuza była chora? To niemożliwe, przecież zauważyłabym… Zuza powiedziałaby mi… A jeśli to była jej kolejna tajemnica… Czuję jak pod powiekami zbierają mi się kolejne partie łez.
   - Musicie złapać tego bydlaka, który ją zabił – patrzę na Kosteckiego zdecydowanym wzrokiem.
   - Złapiemy – zapewnia mnie – Nie zadręczaj się już tą sprawą. Muszę iść.
   Kostecki odchodzi, a jego słowa nie dają mi spokoju. Wiem, że muszę działać. Może to głupie z mojej strony, ale chcę zrobić coś dla Zuzy, za te wszystkie lata przyjaźni. Nie mogłabym żyć z myślą, że człowiek, który pozbawił ją życia jest cały czas na wolności. Nie pozostaje mi nic innego jak rozpocząć własne śledztwo.

***
Wiem, że nudno. Może potem trochę się rozkręci. O ile nadal będziesz chciała to czytać...
O wiele ciekawsze są transfery, ale nad tym to porozwodzimy się jak przyjadę.
Oglądasz dzisiaj mecz? Może znów Lorenco się pojawi i zabierze ze sobą swojego ulubionego zawodnika...;)
Dobra, nie smęce już, tylko wracam do nauki
Buziaki 

1 komentarz:

  1. Boże jak ja szukałam czegoś o Lotmanie... Wszystkie te opowiadania są trochę przesłodzone, więc je z góry odrzucam. Ale Twoje... o matko. Cieszę się, że tu trafiłam, po kilku dniach szukania normalnego, zwykłego, ale ciekawego i innego opowiadania, w którym nie będzie cukierkowo, znalazłam. Masz mnie na pewno ;)

    OdpowiedzUsuń