Ciemność jaka panuje w tym ponurym pomieszczeniu jest przytłaczająca. Nie mam pojęcia ile czasu już tu siedzę, bo zabrali mi telefon. Nawet nie wiem kim są.
Jest mi
okropnie zimno, a ze zdenerwowania cała trzęsę się w środku. Ostrzeżenia
Huberta okazały się trafne. Teraz przyszła kolej na mnie.
Szkoda tylko,
że nie będę miała okazji porozmawiać z najbliższymi ten ostatni raz. Żałuję, że
nie dane mi będzie poznać prawdy o mojej rodzinie, o Zuzie, Hubercie, Paulu. Na
ich wspomnienie mam ochotę się rozpłakać, ale coś mi mówi, że to nie pora na
użalanie się nad sobą.
Trochę to
jednak przykre, że odejdę taka nieświadoma tego co dzieje się wokół mnie. I nie
pożegnam się z najbliższymi.
Do
pomieszczenia wpada trochę światła, kiedy otwierają się drzwi. Moje oczy, oswojone
z ciemnością, nie mogą wyłapać szczegółów w wyglądzie człowieka, który
podchodzi do mnie i bez słowa stawia na nogi.
- Idziemy.
Chłodna
obojętność w jego głosie sprawia, że moje ciało sztywnieje, a w ustach czuję
jakiś dziwny posmak. To nie może się tak skończyć, nie teraz. Muszę wyjaśnić
jeszcze wiele spraw.
- Gdzie
jestem?
- Zaraz się
przekonasz.
Mężczyzna
prowadzi mnie wąskim korytarzem, do pomieszczenia na jego końcu. Rozglądam się
dookoła, ale to miejsce nic mi nie mówi. Twarz mężczyzny też jest mi nieznana i
właściwie niczym się nie wyróżnia. Nie jest ani piękna, ani brzydka. Właściwie
jest nijaka. I nie pasuje mi do twarzy mordercy. Ale przecież pozory mylą.
- Wejdź.
Otwiera przede
mną drzwi, a ja z trudem przełykam ślinę. Nogi mam jak z ołowiu i niepewnie
stawiam pierwszy krok. Zniecierpliwiony mężczyzna popycha mnie, więc niemalże
wpadam do pomieszczenia. Pierwsze co odczuwam to dym tytoniowy, który drażni
moje nozdrza.
- Podejdź
Oliwia, nie masz się czego bać.
Postać, która
siedzi za biurkiem nakazuje gestem dłoni bym podeszła bliżej. Nie mam żadnych
szans na ucieczkę, ale póki jeszcze żyję muszę dowiedzieć się jak najwięcej.
- Kim jesteś?
I skąd znasz moje imię?
Dostrzegam na
twarzy nieznajomego cień cynicznego uśmiechu. Ponawia gest dłonią, ale ja nie
ruszam się z miejsca.
- Czego ode
mnie chcesz?
- Oliwia,
Oliwia – cmoka z niezadowoleniem i gasi papierosa w szklanej popielniczce,
która stoi na dużym, mosiężnym biurku – Czy nie mówi się, że ciekawość to
pierwszy stopień do piekła? A ty chyba nie chciałabyś tam trafić, prawda?
Nie znam zasad
jego gry. Nie wiem w jakim celu jego ludzie wciągnęli mnie do samochodu, a
potem przywieźli w to dziwne miejsce. Nie wiem dlaczego jeszcze się mnie nie
pozbyli, tak jak zrobili to z Zuzą i Dominikiem. Mogę jedynie dziękować Bogu,
że jeszcze żyję.
- Kim jesteś?
Pełna
determinacji ponawiam moje pytanie, co sprawia, że mężczyzna wstaje, a ja mogę
dokładniej przyjrzeć się jego twarzy. I dociera do mnie, że już go widziałam.
Ostatnio w sytuacji nie do pozazdroszczenia.
- To pan?
Właściciel
Opery i pracodawca Huberta uśmiecha się nikle. Czy to możliwe, żeby to on był
odpowiedzialny za śmierć mojej przyjaciółki? Jaki miałby motyw? Czy to on jest
tym człowiekiem przed którym musiał uciekać ojciec?
- Oliwio,
podejdź i usiądź. Nie będziemy tak rozmawiać.
Nie mam
wyjścia. Stawiam te kilka kroków i padam na krzesło. On ponownie zajmuje swoje
miejsce i wtedy dopiero dostrzegam, że obok popielniczki na biurku leży jeszcze
broń. Wpatruję się w nią jak zahipnotyzowana, co nie umyka jego uwadze.
- To tylko po
to by nadać całej sytuacji większą powagę – rzuca niedbale i odsuwa pistolet na
bok. Nie mogę przestać patrzeć na ten śmiercionośny przedmiot, a z moich ust
samoczynnie wyrywają się słowa.
- Zabijesz
mnie?
Właściciel Opery
zaczyna się szczerze śmiać, a ja czuję się kompletnie sparaliżowana całą
sytuacją. Wnętrzności mam poskręcane aż do bólu.
- Nie
zaprosiłem cię tu, po to, żeby cię zabić.
Pewnie gdybym
się tak nie bała, to prychnęłabym na jego słowa. Ale nie było mi do śmiechu.
Nie miałam żadnej gwarancji, że nic mi nie zrobi.
- Więc po co?
Jego wzrok
dokładnie zbadał każdy centymetr mojej twarzy. Jeżeli to miało sprawić, że
poczuję się jeszcze gorzej, to udało mu się.
- Jesteś tu ze
względu na twojego ojca. Dzięki tobie Jerzy na pewno się tu pojawi.
Więc to one
jest tym człowiekiem, którego tak boi się ojciec. I to on jest odpowiedzialny
za śmierć mojej przyjaciółki.
Strach
momentalnie mnie opuszcza. W moich żyłach płynie już tylko nienawiść do tego
człowieka. I zupełnie nie obchodzi mnie to co może się za chwilę stać.
- Zabiłeś
Zuzę!
Zrywam się z
krzesła i dysze ciężko ze złości. Mężczyzna przypatruje mi się ze spokojem i
uwagą, jakby badał moje zachowanie. Mam ochotę uderzyć go, zadać mu ból,
sprawić, by poczuł to co ja w momencie gdy znalazłam martwą Zuzę.
- Oliwia
uspokój się i usiądź. Nie zabiłem twojej przyjaciółki.
- Kłamiesz!
Chciałeś zemścić się na jej matce!
Mężczyzna
podchodzi do mnie i stanowczym ruchem usadza z powrotem na krześle. Dygocę na
całym ciele, ale nie ze strachu, tylko ze złości.
- Jak sama
powiedziałaś chciałem zemścić się na Jolancie, nie na jej biednej córce.
- Przestań!
Wiem, że to ty! A teraz jeszcze zabiłeś Dominika!
Właściciel
Opery mruży oczy, a jej twarz wykrzywia bolesny grymas.
- Czy wiesz
dlaczego ten chłopak musiał zginąć?
Zaskoczona
kręcę przecząco głową. Nie mam pojęcia dlaczego Dominik nie żyje.
- Bo zabił
mojego syna. Razem z twoim przyjacielem Hubertem Majewskim.
Na moment
tracę zdolność oddychania. To nie może być prawda… Nie, to nie może być prawda!
- To kłamstwo!
- To nie
kłamstwo. A myślisz, że kto cię zaatakował kiedy śledziłaś Dominika? Twój
przyjaciel. A wiesz czemu? Bo nie chciał, żebyś była świadkiem tego jak odbiera
życie mojemu synowi.
W głowie
zaczyna mi wirować od nadmiaru myśli, które to przeczą sobie, to zgadzają się
ze sobą. Hubert był wtedy w parku. Tam, gdzie zginęło tych dwóch chłopaków.
- Przecież oni
przedawkowali… Wiem to od policji.
Właściciel
Opery przygląda mi się ze spokojem i dziwnym zainteresowaniem, choć jego oczy
nadal groźnie błyszczą. A ja powoli tracę zaufanie do całego mojego życia.
- Tak, mój syn
miał problemy z narkotykami. Z mojej winy. Ale twój przyjaciel wykorzystał to,
by zrzucić z siebie podejrzenie.
- Nie wierzę…
- kręcę głową, aż zaczynam odczuwać ból. Mój przyjaciel Hubert mordercą?
Przecież to jakiś absurd. A ja już nie wiem, kto mówi prawdę, a kto jest
kłamcą. Ten człowiek oskarża Huberta. Hubert z kolei rzucał podejrzenie na
Paula. Tego jest już zbyt wiele.
- Dlaczego
miał by to zrobić? Przecież Hubert nie byłby zdolny do czegoś takiego… To
pewnie ten Dominik! To on go zmusił!
Mężczyzna
patrzy na mnie z wyraźną litością, jakby zrobiło mu się żal mojej pewności co
do niewinności przyjaciela. Ale dopóki nie przedstawi mi dowodów na winę Huberta,
nie uwierzę.
- Widzisz
Oliwia, znaleźliśmy się w podobnej sytuacji. Oboje straciliśmy dwoje bliskich
nam osób. I oboje szukamy zemsty, prawda?
Chciałam
zaprzeczyć, że szukam sprawiedliwości, że chcę by morderca Zuzy zapłacił za
swój czyn, ale czy to nie to samo co zemsta? Gdybym chciała sprawiedliwości to
oddałabym sprawę w ręce policji i nie mieszała się do tego. Ale nie mogłam tego
zrobić, bo nie zaznałabym spokoju, gdym sama nie wymierzyła kary temu
zwyrodnialcowi.
- Obserwowałem
cię. Widziałem jak próbujesz zrozumieć to co się stało. Jak błądzisz w swoich
przypuszczeniach. A rozwiązanie tej przykrej zagadki było o wiele prostsze niż
ci się wydawało.
- Czyli?
- To nie ja
zabiłem twoją przyjaciółkę. Zrobił to twój przyjaciel. Hubert Majewski.
***
Z dedykacją dla Jośka. Tak jak chciałaś.
Tak myślę, że jeszcze dwa razy i pożegnam się z Oliwią. Najwyższy czas wszystko powyjaśniać.
Mecz o wszystko szczypiorniaków, czyli emocje gwarantowane. A w sobotę to co lubię najbardziej. Resovia kontra Skra. Będzie się działo.
Pewnie mnóstwo tu błędów, ale leniwa jestem i nie mam już siły ich sprawdzać (bo mam zakwasy po odśnieżaniu). Także przepraszam, jeśli takowe się pojawiły.
Do następnego.
Super. Rozdział :) .
OdpowiedzUsuńHubert Majewski zabił ją ? Wow . Niespodziewałam się tego .
Czekam na next . :)
A w wolnej chwili zapraszam do mnie. Na drugi blog też :)
Pozdrawiam :)
Niesamowite jak to wszystko wymyśliłaś, po raz kolejny nie mogę pozbierać myśli.
OdpowiedzUsuńDzięki za dedykację, następną poproszę dla smutnych Belgów z Knack Roeselare:) Mam nadzieję, że pamiętasz o swojej obietnicy:*
Ależ to wymyśliłaś, niczym w najlepszym kryminale :D Najważniejsze, żeby Oliwką uwierzyła, że Paul nie miał z tym nic wspólnego.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem dalszego obrotu sprawy... :) Mam nadzieję że kolejny rozdział pojawi się dość szybko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Cześć ;)
OdpowiedzUsuńJestem twoją nową czytelniczką! W dwa dni pochłonęłam poprzednie rozdziały i naprawdę, wielki szacun! ;) Bardzo podoba mi się ta historia i będę zaglądała tutaj częściej.
Wybacz, jeśli nie będę komentowała - z reguły tego nie robię.
Pozdrawiam, A.