9 stycznia 2014

16. "To jakieś głupie nieporozumienie"

     
      - Oliwia, ty nie wiesz co robisz! To niebezpieczne!
Jeszcze nigdy w życiu Hubert nie wnerwiał mnie tak jak w tym momencie. Jego paplanie o tym, że spotkanie z Paulem może grozić jakąś katastrofą nawet największego stoika wyprowadziłoby z równowagi.
- Hubert, daj sobie spokój, Paul nic ci nie zrobi.
Majewski prycha ze złością i chce od początku zacząć swoją śpiewkę po tytułem „Ten pieprzony Amerykanin”, ale uciszam go gestem dłoni. Tego już się nasłuchałam, teraz pora by opowiedział mi o czymś innym.
- Jak to się stało, że Dominik nie żyje?
Hubert na moment przystaje. Ja też się zatrzymuję, to samo robi ojciec, który postanowił nam towarzyszyć, tak jakby mógł się na coś przydać.
- Oliwia, to chyba nie jest dobry moment…
- A kiedy będzie? Chcę w końcu dowiedzieć się prawdy! – tupię nogą ze złością – Całej prawdy!
- Tutaj nie będziemy o tym rozmawiać – oznajmia chłodno Hubert. Świetnie, dalej będziemy tkwić w kłamstwach i niedomówieniach. Super. Może kiedy już dotrzemy do mieszkania Paula chociaż jedno bezpodstawne oskarżenie się wyjaśni.
Bez słowa ruszamy dalej. Hubert doskonale wie, że jestem na niego zła i chyba z tego powodu zaprzestaje swoje powstrzymywania mnie przed spotkaniem z Lotmanem. Chociaż tyle. Ojciec też nic nie mówi, choć on akurat mógłby się odezwać. Już było tak blisko, żebym dowiedziała się kto jest odpowiedzialny za śmierć Zuzy i teraz jeszcze Dominika. Jak wyjaśnimy sprawę z Paulem, to już nie odpuszczę im obu i zmuszę, żeby powiedzieli wszystko, jak na spowiedzi.
Docieramy na osiedle Amerykanina. Ojciec rozgląda się wokół. Pewnie porównuje Rzeszów sprzed swojego wyjazdu z tym co jest teraz. Hubert nie może się powstrzymać i ostatni raz próbuje przekonać mnie do zaniechała swojego pomysłu.
- Oliwia, daj sobie z nim spokój.
- Nie. I udowodnię ci, że się mylisz co do Paula.
Hubert już wie, że jest na przegranej pozycji. Nie protestuje, tylko idzie za mną do drzwi. Ojciec stwierdza, że poczeka na dole, więc wstukuję kod i wpuszczam Majewskiego do środka. Dopiero teraz dociera do mnie cały idiotyzm tej sytuacji. Paul otworzy drzwi, a ja na wejściu zapytam go czy ma coś wspólnego ze śmiercią Zuzy, bo mój przyjaciel podejrzewa go o najgorsze? Totalna głupota.
Mimo to naciskam dwa razy dzwonek, a Hubert przebiera nogami ze zdenerwowania.
- Uspokój się – fukam na niego.
Drzwi się otwierają i, o Boże, to znowu ona!
- Co ty tu robisz?!
- Mogłabym ciebie zapytać o to samo.
Żona Paula krzyżuje ręce na piersi, a ja mam ochotę uderzyć ją, kopnąć, zdeptać, sprawić cokolwiek żeby zniknęła. Jej obecność w tym miejscu jest dowodem na to, że Amerykanin mnie okłamał. Gdyby nie powiedział mi całej prawdy, to jeszcze mogłabym to wybaczyć. Ale takie kłamanie w żywe oczy? Przecież zapewniał mnie, że pozbył się Jasmine ze swojego mieszkania. Więc co ona tu, do cholery, robi?
- Jest Paul?
- Nie ma. A ty w końcu odczep się od niego. Paul jest ze mną szczęśliwy i zapamiętaj sobie raz na zawsze, że żadnego rozwodu nie będzie.
Z tymi słowami zamyka mi drzwi przed nosem. Dolna warga zaczyna mi drżeć, a to oznaka, że mam już dość na dziś i po prostu chce mi się wyć.
Nawet nie patrzę na Huberta, kiedy zbiegam po schodach, jestem głucha na jego słowa. Na zewnątrz omijam ojca, specjalnie oddalam się od nich, bo potrzebuję chwili intymności. By wykonać jeden telefon. By jedną sprawę zakończyć.
Zbieram w sobie resztki sił jakie mi pozostały i czekam aż Paul odbierze. Jeden sygnał, drugi, trzeci. Po szóstym chcę już zrezygnować, ale rozlega się głos Amerykanina.
- Jak tam rozmowa z ojcem?
Czy mam mu teraz wszystko wygarnąć? Czy tak otwarcie powiedzieć, że właśnie odbyłam miłą pogawędkę z jego żoną? Tak, mogę.
- Paul, co Jasmine robi w twoim mieszkaniu?
Cisza trwa minutę. Może trzydzieści sekund. A może tylko sekundę.
- Oliwia o czym ty mówisz?
Pewnie w innych okolicznościach uznałabym to jego pytanie za jakiś kiepski żart. Ale nie tym razem.
- Przed momentem twoja żona otworzyła mi drzwi i kazała odpieprzyć się od ciebie, bo przecież jesteś z nią szczęśliwy. Paul w co ty ze mną grasz?
Nie wytrzymuję i szlocham, bo nagromadziło się już we mnie zbyt dużo żalu, niepewności i bezradności. Widzę, że ojciec chce podejść, więc odsuwam się jeszcze dalej.
- Oliwia, to jakieś głupie nieporozumienie. Błagam cię, uwierz mi. To Jasmine… Oliwia zaczekaj, zaraz będę.  
Do moich uszu dociera już tylko urywany sygnał, ale co on mnie obchodzi. Chowam telefon do kieszeni i z zaczerwienionymi oczami odwracam się w stronę ojca i Huberta.
- Macie mi powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi! I kto jest odpowiedzialny z śmierć Zuzy!
Na ojcu chyba jakieś wrażenie robi mój władczy ton głosu, ale Hubert przypatruje mi się uważnie.
- Mówiłem, żebyś dała sobie spokój z tym Amerykaninem.
Zagryzam wargę, ale to nic nie pomaga. Hubert ma rację. Nadal nie wiem czy Paul ma coś wspólnego z zabójstwem Zuzy, ale jakie to ma teraz znaczenie. Już nigdy nie uwierzę w żadne jego słowo.
- Oliwia, co on ci zrobił?
Do rozmowy włącza się ojciec, ale to akurat ostatnia osoba, której chcę opowiadać o swoich uczuciach. Czuję potworne zmęczenie, ale dopóki nie usłyszę nazwiska człowieka, który zabił moją przyjaciółkę nie zaznam spokoju.
- Powiedzcie mi tylko kto to jest. Proszę.
Ojciec i Hubert patrzą to na siebie to na mnie. Ile mam jeszcze czekać?
- Oliwia, chodźmy stąd, porozmawiamy w jakimś spokojnym miejscu.
- Nie. Ja już dłużej nie mogę czekać.
Hubert lekko kiwa głową, ojciec wzdycha ciężko. Obaj się poddają, więc czekam aż któryś w końcu wyrzuci z siebie to straszne nazwisko.
Ale tuż obok mnie parkuje auto i wyskakuje z niego Paul. Za nim wysiada Adrian. Lotman ma takie zagubienie w oczach, jakby nie wiedział co się wokół niego dzieje. Ja tez już nie wiem.
- Oliwia, jak dobrze, że jeszcze jesteś. To jakieś okropne nieporozumienie, ja naprawdę kazałem się Jasmine wynosić. Nie wiem co ona robi w moim mieszkaniu, uwierz mi.
- Paul, daj spokój – mówię cicho, nie patrząc na Amerykanina – Ja już nie chcę mieć ani z nią ani z tobą nic wspólnego.
- Oliwia, co ty mówisz? – wtrąca się Adrian, ale ja już podjęłam decyzję. Dość tych wszystkich kłamstw. Dość tego ciągłego dowiadywania się, że ludzie wokół mnie nie są tymi, za których ich uważałam. Dopilnuję tylko tego by policja w końcu zamknęła sprawcę śmierci mojej przyjaciółki, a potem wyjadę, choćby na koniec świata.
- To co słyszałeś. Ja już więcej nie zniosę tych kłamstw. Życzę ci wszystkiego dobrego Paul.
Odwracam się i prawie biegiem uciekam, byle jak najdalej od niego. By nie zdążył mnie zatrzymać. By już nie rozmyślać. By już się więcej nie wahać.
Słyszę krzyki, słyszę, że ktoś biegnie za mną, ale nie zatrzymuję się. Prawie na ślepo zdążam przed siebie i zupełnie nie zdaję sobie sprawy, co mnie czeka.
Nim zdążę się zorientować z piskiem opon tuż obok mnie zatrzymuje się samochód. Nawet nie jestem w stanie dojrzeć jego marki ani koloru, bo jakieś silne ręce wciągają mnie do środka.

***
Dla Capitana Amore.       

6 komentarzy:

  1. Jak możesz w ogóle przerywać w takim momencie! Rozdział przeczytałam jednym tchem, ale przetrzymywać kto zabił Zuzę to dla mnie męka. Przynajmniej wiadomo, że Oliwii nie porwał Paul. Mam nadzieję, że w przyszłym rozdziale dowiem się wszystkiego. Skoro chcesz to proszę o dedykację następnego rozdziału dla Jośka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ej Oliwka, Oliwka. Nieporozumienia trzeba wyjaśniać, a nie ucinać wszystko. Paul na pewno nie ma z tym nic wspólnego, to chyba Jasmine jest z tej szajki i mam nadzieję, że Oliwka nie obudzi sie za późno...

    OdpowiedzUsuń
  3. Po prostu cudo, nie mam słów aby opisać ten rozdział... <3 Masz talent o jakim inni mogą tylko pomarzyć... W wolnej chwili zapraszam do mnie. http://codziennoscnasportowo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nas dzieje że kolejny rozdział już nie długo. :) Zapraszam na 12 do siebie. http://codziennoscnasportowo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny rozdział <3 . Niewiem jak , ale ona ma wrócić do Paula <3 I już <3
    Czekam na nn :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :))

    OdpowiedzUsuń