- Oliwia, ty nie wiesz co robisz! To niebezpieczne!
Jeszcze nigdy
w życiu Hubert nie wnerwiał mnie tak jak w tym momencie. Jego paplanie o tym,
że spotkanie z Paulem może grozić jakąś katastrofą nawet największego stoika
wyprowadziłoby z równowagi.
- Hubert, daj
sobie spokój, Paul nic ci nie zrobi.
Majewski
prycha ze złością i chce od początku zacząć swoją śpiewkę po tytułem „Ten
pieprzony Amerykanin”, ale uciszam go gestem dłoni. Tego już się nasłuchałam,
teraz pora by opowiedział mi o czymś innym.
- Jak to się
stało, że Dominik nie żyje?
Hubert na
moment przystaje. Ja też się zatrzymuję, to samo robi ojciec, który postanowił
nam towarzyszyć, tak jakby mógł się na coś przydać.
- Oliwia, to
chyba nie jest dobry moment…
- A kiedy
będzie? Chcę w końcu dowiedzieć się prawdy! – tupię nogą ze złością – Całej
prawdy!
- Tutaj nie
będziemy o tym rozmawiać – oznajmia chłodno Hubert. Świetnie, dalej będziemy
tkwić w kłamstwach i niedomówieniach. Super. Może kiedy już dotrzemy do
mieszkania Paula chociaż jedno bezpodstawne oskarżenie się wyjaśni.
Bez słowa
ruszamy dalej. Hubert doskonale wie, że jestem na niego zła i chyba z tego
powodu zaprzestaje swoje powstrzymywania mnie przed spotkaniem z Lotmanem.
Chociaż tyle. Ojciec też nic nie mówi, choć on akurat mógłby się odezwać. Już
było tak blisko, żebym dowiedziała się kto jest odpowiedzialny za śmierć Zuzy i
teraz jeszcze Dominika. Jak wyjaśnimy sprawę z Paulem, to już nie odpuszczę im
obu i zmuszę, żeby powiedzieli wszystko, jak na spowiedzi.
Docieramy na
osiedle Amerykanina. Ojciec rozgląda się wokół. Pewnie porównuje Rzeszów sprzed
swojego wyjazdu z tym co jest teraz. Hubert nie może się powstrzymać i ostatni
raz próbuje przekonać mnie do zaniechała swojego pomysłu.
- Oliwia, daj
sobie z nim spokój.
- Nie. I
udowodnię ci, że się mylisz co do Paula.
Hubert już
wie, że jest na przegranej pozycji. Nie protestuje, tylko idzie za mną do
drzwi. Ojciec stwierdza, że poczeka na dole, więc wstukuję kod i wpuszczam
Majewskiego do środka. Dopiero teraz dociera do mnie cały idiotyzm tej
sytuacji. Paul otworzy drzwi, a ja na wejściu zapytam go czy ma coś wspólnego
ze śmiercią Zuzy, bo mój przyjaciel podejrzewa go o najgorsze? Totalna głupota.
Mimo to
naciskam dwa razy dzwonek, a Hubert przebiera nogami ze zdenerwowania.
- Uspokój się –
fukam na niego.
Drzwi się
otwierają i, o Boże, to znowu ona!
- Co ty tu
robisz?!
- Mogłabym
ciebie zapytać o to samo.
Żona Paula
krzyżuje ręce na piersi, a ja mam ochotę uderzyć ją, kopnąć, zdeptać, sprawić
cokolwiek żeby zniknęła. Jej obecność w tym miejscu jest dowodem na to, że
Amerykanin mnie okłamał. Gdyby nie powiedział mi całej prawdy, to jeszcze
mogłabym to wybaczyć. Ale takie kłamanie w żywe oczy? Przecież zapewniał mnie,
że pozbył się Jasmine ze swojego mieszkania. Więc co ona tu, do cholery, robi?
- Jest Paul?
- Nie ma. A ty
w końcu odczep się od niego. Paul jest ze mną szczęśliwy i zapamiętaj sobie raz
na zawsze, że żadnego rozwodu nie będzie.
Z tymi słowami
zamyka mi drzwi przed nosem. Dolna warga zaczyna mi drżeć, a to oznaka, że mam
już dość na dziś i po prostu chce mi się wyć.
Nawet nie
patrzę na Huberta, kiedy zbiegam po schodach, jestem głucha na jego słowa. Na
zewnątrz omijam ojca, specjalnie oddalam się od nich, bo potrzebuję chwili
intymności. By wykonać jeden telefon. By jedną sprawę zakończyć.
Zbieram w
sobie resztki sił jakie mi pozostały i czekam aż Paul odbierze. Jeden sygnał,
drugi, trzeci. Po szóstym chcę już zrezygnować, ale rozlega się głos
Amerykanina.
- Jak tam
rozmowa z ojcem?
Czy mam mu
teraz wszystko wygarnąć? Czy tak otwarcie powiedzieć, że właśnie odbyłam miłą
pogawędkę z jego żoną? Tak, mogę.
- Paul, co Jasmine
robi w twoim mieszkaniu?
Cisza trwa
minutę. Może trzydzieści sekund. A może tylko sekundę.
- Oliwia o
czym ty mówisz?
Pewnie w
innych okolicznościach uznałabym to jego pytanie za jakiś kiepski żart. Ale nie
tym razem.
- Przed
momentem twoja żona otworzyła mi drzwi i kazała odpieprzyć się od ciebie, bo
przecież jesteś z nią szczęśliwy. Paul w co ty ze mną grasz?
Nie wytrzymuję
i szlocham, bo nagromadziło się już we mnie zbyt dużo żalu, niepewności i
bezradności. Widzę, że ojciec chce podejść, więc odsuwam się jeszcze dalej.
- Oliwia, to
jakieś głupie nieporozumienie. Błagam cię, uwierz mi. To Jasmine… Oliwia
zaczekaj, zaraz będę.
Do moich uszu
dociera już tylko urywany sygnał, ale co on mnie obchodzi. Chowam telefon do
kieszeni i z zaczerwienionymi oczami odwracam się w stronę ojca i Huberta.
- Macie mi
powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi! I kto jest odpowiedzialny z śmierć
Zuzy!
Na ojcu chyba
jakieś wrażenie robi mój władczy ton głosu, ale Hubert przypatruje mi się
uważnie.
- Mówiłem,
żebyś dała sobie spokój z tym Amerykaninem.
Zagryzam
wargę, ale to nic nie pomaga. Hubert ma rację. Nadal nie wiem czy Paul ma coś
wspólnego z zabójstwem Zuzy, ale jakie to ma teraz znaczenie. Już nigdy nie
uwierzę w żadne jego słowo.
- Oliwia, co
on ci zrobił?
Do rozmowy
włącza się ojciec, ale to akurat ostatnia osoba, której chcę opowiadać o swoich
uczuciach. Czuję potworne zmęczenie, ale dopóki nie usłyszę nazwiska człowieka,
który zabił moją przyjaciółkę nie zaznam spokoju.
- Powiedzcie
mi tylko kto to jest. Proszę.
Ojciec i
Hubert patrzą to na siebie to na mnie. Ile mam jeszcze czekać?
- Oliwia,
chodźmy stąd, porozmawiamy w jakimś spokojnym miejscu.
- Nie. Ja już
dłużej nie mogę czekać.
Hubert lekko
kiwa głową, ojciec wzdycha ciężko. Obaj się poddają, więc czekam aż któryś w
końcu wyrzuci z siebie to straszne nazwisko.
Ale tuż obok
mnie parkuje auto i wyskakuje z niego Paul. Za nim wysiada Adrian. Lotman ma
takie zagubienie w oczach, jakby nie wiedział co się wokół niego dzieje. Ja tez
już nie wiem.
- Oliwia, jak
dobrze, że jeszcze jesteś. To jakieś okropne nieporozumienie, ja naprawdę
kazałem się Jasmine wynosić. Nie wiem co ona robi w moim mieszkaniu, uwierz mi.
- Paul, daj
spokój – mówię cicho, nie patrząc na Amerykanina – Ja już nie chcę mieć ani z
nią ani z tobą nic wspólnego.
- Oliwia, co
ty mówisz? – wtrąca się Adrian, ale ja już podjęłam decyzję. Dość tych
wszystkich kłamstw. Dość tego ciągłego dowiadywania się, że ludzie wokół mnie
nie są tymi, za których ich uważałam. Dopilnuję tylko tego by policja w końcu
zamknęła sprawcę śmierci mojej przyjaciółki, a potem wyjadę, choćby na koniec
świata.
- To co
słyszałeś. Ja już więcej nie zniosę tych kłamstw. Życzę ci wszystkiego dobrego
Paul.
Odwracam się i
prawie biegiem uciekam, byle jak najdalej od niego. By nie zdążył mnie
zatrzymać. By już nie rozmyślać. By już się więcej nie wahać.
Słyszę krzyki,
słyszę, że ktoś biegnie za mną, ale nie zatrzymuję się. Prawie na ślepo zdążam
przed siebie i zupełnie nie zdaję sobie sprawy, co mnie czeka.
Nim zdążę się
zorientować z piskiem opon tuż obok mnie zatrzymuje się samochód. Nawet nie
jestem w stanie dojrzeć jego marki ani koloru, bo jakieś silne ręce wciągają
mnie do środka.
***
Dla Capitana Amore.
***
Dla Capitana Amore.
Jak możesz w ogóle przerywać w takim momencie! Rozdział przeczytałam jednym tchem, ale przetrzymywać kto zabił Zuzę to dla mnie męka. Przynajmniej wiadomo, że Oliwii nie porwał Paul. Mam nadzieję, że w przyszłym rozdziale dowiem się wszystkiego. Skoro chcesz to proszę o dedykację następnego rozdziału dla Jośka :)
OdpowiedzUsuńej Oliwka, Oliwka. Nieporozumienia trzeba wyjaśniać, a nie ucinać wszystko. Paul na pewno nie ma z tym nic wspólnego, to chyba Jasmine jest z tej szajki i mam nadzieję, że Oliwka nie obudzi sie za późno...
OdpowiedzUsuńPo prostu cudo, nie mam słów aby opisać ten rozdział... <3 Masz talent o jakim inni mogą tylko pomarzyć... W wolnej chwili zapraszam do mnie. http://codziennoscnasportowo.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMam nas dzieje że kolejny rozdział już nie długo. :) Zapraszam na 12 do siebie. http://codziennoscnasportowo.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCudny rozdział <3 . Niewiem jak , ale ona ma wrócić do Paula <3 I już <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :))